Monday 16 November 2015

Poastcards from Copenhagen

Po wylądowaniu na lotnisku w Kopenhadze wykrzyknęłam 'jesteśmy w Europie!' - dobrze o tym wiem, że Wielka Brytania czyt. Anglia w europie się znajduje, ale jakoś jej tam nie widzę. Jeśli kiedykolwiek odwiedziliście te wyspy to wiecie jak ponury jest ten kraj, wszystko dookoła jest takie przytłaczające, zimne, aż odechciewa się żyć, chociaż czasem wydaje mi się, że tylko ja tak myślę. W każdym bądź razie dziś chciałam wam opowiedzieć o moim krótkim wypadzie do stolicy Danii. 



Kopenhaga porwała część mojego serca, ale tylko część. Pogodą zbyt bardzo przypominała mi kraj od którego chciałam choć na chwilkę uciec - ale budownictwem mnie zachwyciła. Wszystko takie kolorowe, a jak nie kolorowe to nowoczesne - między innymi metro bez kierowcy. Drugiego dnia naszej wycieczki postanowiłyśmy wybrać się na wycieczkę po Kopenhadze - naszym pierwszym celem była Christiania, czyli zielona dzielnica lub wolne miasto, w którym dobrze poczują się osoby lubiące zielone klimaty - myślę, że wiecie o co mi chodzi. Dzielnica ma swój klimat, którego nie potrafię opisać, a sama myśl o tym, że coś takiego znajduję się w centrum miasta powoduje, że sama do siebie się śmieję. 




Po drodze do wolnego miasta Christiania znalazłyśmy piękny kościół o nazwie 'Church of our Saviour' z wieżą widokową, na którą jakimś cudem udało nam się wdrapać, a widoki warte wysiłku. Z wieży można było podziwiać prawie całą Kopenhagę i było to o niebo lepsze od 'London Eye'. 


Oczywiście zaliczyłyśmy również takie atrakcje jak mała syrenka, której zdjęcia nie mam, dzielnicę Nyhavn, gdzie można zobaczyć słynne kolorowe domki i szczerze mówiąc jest ona bardzo podobna do Amsterdamu. Byłyśmy również na wysepce Papirøen - papierowa wyspa, na którą można dopłynąć autołodzią, czyli wodnym autobusem. Znajduję się tam hala, w której można dobrze i tanio zjeść kuchnie całego świata, a także Experimentarium City, czyli coś podobnego do naszego Warszawskiego Centrum nauki Kopernik. W piątek 6 listopada w Danii odbywał się Christmasbrew, czyli wielkie powitanie zimy lub też początek odliczania do Świąt Bożego Narodzenia. Wszyscy mieli na sobie niebieskie czapki, wszędzie padał 'śnieg', a puby i bary (gdzie piło się julebryg, czyli zimowe piwo) puszczały świąteczne piosenki - było świetnie. Podsumowanie : Kopenhaga jest najdroższym miastem, w którym kiedykolwiek byłam, więc jeśli chcecie się zabawić to polecam wam zabrać jak najwięcej pieniędzy, których lepiej w Danii nie wymieniać ze względu na opłatę za zakup/sprzedaż waluty w praktycznie każdym kantorze. Jest ładnie, jest czysto, ale jednak czegoś brakuje i jak odkryję czego to na pewno dam wam znać. 



A w pierwszy dzień pracy przywitał mnie taki oto widok: 



vive la France